czwartek, 28 lipca 2016

Kocham i przepraszam [F]


Cześć,
tutaj świeżutki twincest. Oczywiście z Billem i Tomem w roli głównej. W końcu udało mi się coś napisać, bo od pewnego czasu jadę na tych starszych pracach. Serio, w wakacje nie mam czasu (ewentualnie brak weny/lenistwo)! Od przyszłego tygodnia chyba będzie nieco luźniej, bo wyjeżdża moja siostra cioteczna. Może uda mi się napisać dalszy ciąg opowiadania wieloczęściowego? Póki co jest rozdziałów dwa i pół. Przez około półtorej tygodnia (lub więcej) napisałam tylko jego kilka zdań, brawo ja. A tak z innej beczki – muszę powprowadzać trochę poprawek w starszych postach. Chociażby zapis dialogów, bo w końcu go troszkę bardziej ogarnęłam. Może dodam gdzie nie gdzie kilka zdań?


_____________________________________________________________


Tom, uwielbiałem twój dotyk. Sprawiałeś, że czułem się najważniejszy...

Muskał delikatnie zaróżowione usta brata siedzącego na nim okrakiem. Obejmował go ciasno w pasie i wpatrywał się głęboko w czekoladową głębię jego oczu. Identyczną mu, a jednocześnie po stokroć piękniejszą.
- Kocham cię - wyszeptał czarnowłosy. Tom przyłożył dłoń do jego zarumienionego policzka i pogłaskał go delikatnie. Ten wtulił się zachłannie w bijące od drugiego ciała ciepło łaknąc czułości. Warkoczyk nie potrafił odpowiedzieć na to wyznanie, choć jego serce biło wyraźnie w rytmie tych dwóch słów. Był na to zbyt nieśmiały, zbyt wstydliwy... to jednak nic, bo bliźniak rozumiał. Zawsze rozumiał. Wszystko. I był. Tak po prostu.
Położył go na miękką tkaninę pościeli i zaczął składać z uwielbieniem pocałunki na jego bladej szyi. Przeniósł się na obojczyki, klatkę piersiową, a potem brzuch... schodził coraz niżej. Oddawał mu swoją duszę, całą wierność i należytą cześć w tak prostych czynach, które dla nich stanowiły istotę bliskości. Byli jednością.

Zawsze byłeś wobec mnie taki delikatny, czuły...

- Dobrze się, kurwa, czujecie?!
W pomieszczeniu słychać było wrzaski warkoczyka oraz cichy szloch pomarszczonej kobiety. Na jej ramieniu spoczywała dłoń męża. Starał się dodać jej otuchy w tej ciężkiej sytuacji.
- Nigdzie nie pójdę! To chyba wam coś dolega! Co, na starość postradaliście rozumy?!
- Tom, to dla twojego dobra!
Ten jednak popatrzył na rodziców z furią w oczach i zaczął szyderczo rechotać. To spowodowało większą salwę płaczu u Simone. Jej syn zdawał się jednak zupełnie nie przejmować cierpieniem matki. Wręcz przeciwnie, to sprawiało mu nieludzką satysfakcję i chęć do działania.
- Czego ryczysz, kobieto? Chyba tylko do tego się nadajesz! Jesteś kurwą, nic nie war... - Słowa urwały się wraz z silnym uderzeniem, z jakim spotkał się jego policzek ze strony rozgoryczonego Gordona. To z kolei jeszcze bardzie wznieciło uczucia chłopaka i już miał rzucać się na niego z pięściami, gdy do pokoju wkroczyła kolejna osoba.
- Tom, przestań... Tak bardzo proszę, przestań... - Głos postaci niemal przy każdym wyrazie załamywał się. Targały nim silne wstrząsy, a na policzkach był rozmazany tusz oraz nieustannie płynące łzy.
- Bill... och, Bill! - Tom szybko znalazł się przy bliźniaku i ukrył go w swoich ramionach. Przed całym światem. Przed ciemnością jego serca.
- Tak bardzo przepraszam... Wybacz mi, Billy... - Nic tak na niego nie działało jak ta jedna jedyna osoba. Byli razem na dobre i na złe. Towarzyszyli sobie podczas wzlotów i upadków. Wypłakiwali wzajemnie w rękawy. Nie potrafił go zranić tak jak innych. Bill był taki wrażliwy, taki kruchy...
- Już dobrze, Billy. Ciiii... - Uspokajał brata szeptając mu czułe słówka prosto do ucha. Co i raz składał pocałunki na jego drżącym czole. Kołysał go w uspokajającym rytmie miłości.

Miałeś taki wspaniały uśmiech...

Coś łaskotało go w okolicach nosa. Stało się to tak nieznośne, że po chwili uchylił lewe oko. Tym czymś okazało się być ździebełko trawy trzymane przez nucącego Billa.
- Szybko zareagowałeś - zachichotał chłopak. Tom podniósł się do siadu i spojrzał na brata. Siedzący pośród łąkowej trawy, otoczony całą gamą pachnących kwiatów wyglądał niczym aniołek.
- Piękny - wyrwało się starszemu.
- Co? - dopytał Bill przekrzywiając głowę w bok.
- Piękny. Jesteś piękny.
Policzki czarnowłosego przybrały barwę słodkiej czerwieni. Teraz wyglądał jeszcze bardziej idealnie. Tom przygniótł go do ziemi i złączył ich palce razem. Czuł ukochane ciepło pod sobą. Wplątał dłoń we włosy bliźniaka, a nosem delikatnie muskał jego policzek. Obydwoje utknęli w magii tej chwili. Miłość przepływała przez całe ich ciała. Wydzierała się prosto z ich uczuć. Tom podniósł głowę i obdarował brata tym uśmiechem, jakiego Bill nie widział przez bardzo długi czas. Uśmiechem prosto z głębi serca, pełnym życia, szczerym. Takim, który sprawiał, że każdy miękł.

Chciałeś mnie tylko dla siebie...

Tom zaciskał mocno pięści. Jego bliźniak siedział właśnie na podwórku ze swoją przyjaciółką, a on obserwował ich z tarasowego okna. Ta rudowłosa żmija znowu kręciła się wokół j e g o Billa. Wiedział, że Lydia, bo tak miała na imię, czuła do niego miętę. Widział to! Widział jak pocałowała go perfidnie, jak włożyła mu język do ust! Czarnulek przysięgał, że to nic nie znaczy, że odrzucił ją. Że są tylko przyjaciółmi. Warkoczyk jednak był pewien, że dziewczyna nie spocznie. No bo kto by odpuścił sobie takie bóstwo?
- Lydia, przestań! - Bill śmiał się dźwięcznie, gdy jej ręce go łaskotały. Wykorzystywała jego naiwność, by go obmacać. W Tomie coś się zagotowało, gdy przysiadła mu na kolanach, a czarnowłosy nic sobie z tego nie robił. Jakby nie był świadomy czyhającego niebezpieczeństwa.
- Bill. - Podszedł do nich po kilku minutach z nieprzeniknionym wzrokiem. - Chodź na chwilę.
Nie czekając na odpowiedź, złapał go za nadgarstek i nie zważając na nic, zaciągnął do kuchni.
- Tom – wołał Bill próbując wyszarpać się z bolesnego uścisku. Starszy jednak nic sobie z tego nie robił i już po chwili przycisnął go do blatu.
- Dobrze się bawisz z tą suką? - wysyczał mu wprost do ucha, na co ten zadrżał z obawy.
- Ale przecież... My nic...
- Nie pierdol głupot! – przerwał mu warknięciem. – Przeleciałeś już ją?
Jego brat był zaślepiony swymi uczuciami, był zaborczy i władczy. Nie miał najmniejszej ochoty na zrozumienie pewnych rzeczy wymagających dania czarnowłosemu odrobiny zaufania, wolności. Pragnął go zniewolić w swoich ramionach. Czuł się niesamowicie zły. Opanował się dopiero wtedy, gdy na policzku Billa zalśniła pierwsza łza. Wtedy coś w nim pękło i zaczął rozpaczliwie przepraszać. Scałowywał słone kropelki ze skóry brata samemu niemal płacząc.
- Nic się nie stało... - szepnął młodszy. Objął go delikatnie i głaskał po ciemnych warkoczykacch. Pocałował brata czule, lecz mocno, stanowczo.
- Tylko ciebie kocham.

A ja nas zabiłem... przepraszam.


Sąd najwyższy skazuje Toma Kaulitza na karę dożywotniego pozbawienia wolności za zabójstwo z premedytacją oraz zażywanie nielegalnych substancji psychotropowych.

Wraz z usłyszeniem tych słów umarłem. Już mnie nie było, tak samo jak ciebie. Moje serce przestało bić. Obwiniałem siebie za naszą śmierć. W końcu doskonale wiedziałem, że bierzesz narkotyki, ale nic z tym nie zrobiłem. Przyglądałem się bezczynnie naszemu powolnemu procesowi umierania. Myślałem wtedy, że wszystko jest w porządku. W końcu tak mówiłeś. Zapewniałeś, że to ci pomaga w odstresowaniu się w tym brutalnym świecie sławy. A ja, choć widziałem twoją niestabilność, choć cierpiałem z kolejnymi wybuchami złości – podążałem za tobą. I nie zdołałem powstrzymać cię, gdy w wyniku furii zaatakowałeś tamtego człowieka. Chciałeś mnie przecież chronić. Zrobiłeś to dla mojego dobra! A ja... a ja... zakończyłem nasze istnienie... Wybacz. Kocham cię...

2 komentarze:

  1. Musze przyznać, nie spodziewałam się takiego zakończenia tej historii..
    ale podoba mi się.
    Choć smutnych nie lubię (mimo, że sama takie najczęściej piszę i publikuje), ta jednoczęściówka mi się podobała jak najbardziej. Dobrze napisane, dobry pomysł.. wszystko dobre.
    pozdrawiam i czekam na kolejny Kaulitzcest. <3 ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :D Często trudniej napisać coś wesołego, ech.

      Usuń