środa, 23 marca 2016

,,Drogi Tommy'' [F]


Na pierwszy ogień postanowiłam zaprezentować twincest o bliźniakach Kaulitzach (Tokio Hotel). Napisałam go całkiem niedawno i śmiem twierdzić, że jest całkiem przyzwoity.

Przy czytaniu koniecznie należałoby słuchać piosenki Jason Walker - Echo.

_____________________________________________________________


Drogi Tommy,

tak bardzo Cię kocham. Ale ty o tym doskonale wiesz, przecież niemal codziennie ci o tym przypominałem. A Ty uśmiechałeś się wtedy w ten rozczulający sposób i czasami odpowiadałeś. Wiem, jak trudno Ci mówić o swoich uczuciach, dlatego nie miałem Ci za złe, że robiłeś to rzadko.
Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? Ja nadal czuję smak Twoich niewinnych ust.
Gdy przywołuję to wspomnienie, widzę ten strach, jaki czaił się w Twych czekoladowych oczach, takich samych, jak moje. I pamiętam to podniecenie, które tak piekielnie chciałeś przede mną ukryć. Ja od razu zrozumiałem, że darzę Cię miłością wykraczającą poza społeczne normy, ale Ty jeszcze długo wmawiałeś sobie kłamstwa, raniąc nas przy tym obydwu. Przejrzałeś na oczy dopiero wtedy, gdy na próbę związałem się z Joe. Wcale nie przeszkadzał Ci fakt, że jest naszym przyjacielem, aby okładać go pięściami. Twoja zazdrość mnie ogromnie cieszyła. Ale wiesz, że tak naprawdę nigdy do niego nic nie czułem...? Miałem po prostu dość Twojego głupiego zachowania i chciałem dać Ci nauczkę. Naprawdę nie sądziłem, że tak zareagujesz. Gdybym wiedział, zrobiłbym to na samym początku. Plus był taki, że po tym wszystkim rzuciłeś się na mnie jak wygłodniałe zwierzę. Nasz pierwszy raz... Wspominam go bardzo dobrze, choć byliśmy naprawdę głupi, robiąc to bez przygotowania. Mi to aż tak bardzo nie przeszkadzało, ale ty nie chciałeś powtórki, bo bałeś się, że znów będzie mnie bolało. Byłeś wtedy taki słodki. Zresztą, nadal jesteś. I tak bardzo nie lubisz, kiedy Ci to mówię. Zupełnie nie rozumiem, czemu?
Nasze początki były naprawdę burzliwe. Wiele nocy przepłakałem, lecz nie żałuję ani jednej wylanej łzy. A wiesz czemu? Bo to wszystko tylko nas ukształtowało, wzmocniło. A nasze zakazane, choć czyste i szczere, uczucie przetrwało po dzień dzisiejszy. Wbrew otoczeniu. Musieliśmy wiele zmienić w naszym życiu. Cierpieliśmy przez kłótnie z rodziną, ale nie poddaliśmy się mimo wywieranej na nas presji. Wiele osób nas opuściło i znienawidziło, ale my trwaliśmy dalej.
Tom, mój braciszku i ukochany zarazem, zapewne stwierdziłbyś, że za bardzo się rozczulam, ale to wszystko wina mojej bezgranicznej miłości do Ciebie. Oraz tego, że chcę jak najlepiej dla Twojego szczęścia, choć teraz pewnie twierdzisz zupełnie inaczej. Pisząc ten list, czuję, że powoli odchodzę z tego świata. Zdaje sobie sprawę, że obiecałem Ci wygrać z chorobą, jednak chyba nie jestem taki silny, jak nam się zdawało. Przepraszam, mój Tommy, że Cię opuszczam. Nie dane mi jest dożyć z Tobą do czasu, kiedy będziemy siwi i zmęczeni. Naprawdę chciałbym, aby było inaczej... Wiem, że teraz zapewne wyklinasz mnie, a do głowy przychodzą ci różne, głupie pomysły. Otóż, masz żyć. Obiecaj mi to. Rób rzeczy, których ja już nie będę mógł. Bierz jak najwięcej, póki możesz. Nie możesz zostawić chłopaków samych z zespołem. Musisz pomóc tym, którzy postanowili zostać przy nas. Jeśli mnie naprawdę kochasz, to musisz przeżyć, rozumiesz? Może kiedyś spotkasz kogoś, kto Ci mnie zastąpi. Jesteś wspaniałym człowiekiem, to jest więc pewne.
Nie brak ci sił, już nie raz mi to pokazałeś. Nic Cię nie pokona. Dasz radę, jestem tego pewny. Kocham Cię, jesteś moim całym światem. Proszę, nie zapominaj o tym.

Twój najdroższy,
Billy.

***

Mężczyzna w czerni siedział na cmentarnej ławce ignorując otaczającą go rzeczywistość. Nie obchodzili go ludzie patrzący na niego ze współczuciem, ani własna matka cicho szlochająca nad pobliskim nagrobkiem. Wydawał się nie kontaktować. A może to była prawda? Wraz z Jego odejściem, przestał być człowiekiem. Zdolny był jedynie do odczuwania cierpienia. Trzymał w drżących dłoniach kopertę. Pachnącą tymi cudownymi perfumami. Jego perfumami. Podarował mu je na ich trzecią rocznicę. Powoli odpakował przekazany mu pakunek i dotarł do listu. Napisanego Jego rękoma. Tego subtelnego pisma nie mógł podrobić nikt. Mężczyzna pogładził delikatnie fakturę kartki i zaczął czytać. Z każdą pochłanianą przez niego literą czuł rosnącą gulę w przełyku oraz ostry ból klatki piersiowej.
- Bill.... - wyszeptał. Nie mógł uwierzyć, że jego ukochany kazał mu żyć. Przecież Jego już tutaj nie ma! To dla niego zawsze starał się być silny! Był jego podporą, ucieczką, ostoją. Teraz już nic nie ma sensu. Dla kogo ma codziennie rano budzić się z uśmiechem na twarzy? Kogo będzie obdarowywał czułymi pocałunkami na rozpoczęcie dnia? Kto będzie jadał z nim posiłki, tak naturalnie przy tym go rozbawiając? Nikt mu nie zastąpi tej delikatnej ciamajdy... nikt nie jest dostatecznie dobry. Tego ideału wręcz nie da się podrobić, a on wcale nie jest silny. Osoba z listu kłamała, i tym razem to samego siebie oszukiwała.
- Bill... mój słodki Billy... Bill, tak bardzo cię kocham... słyszysz? BILL... BILL... Wróć do mnie... BILLY...! - krzyczał przez ten żałosny szloch rozrywający serce chyba każdego. Upadł na zimny beton nie powstrzymując już płynących ciurkiem łez. Cierpiał. Potwornie. Jego serce było tak boleśnie rozrywane. Te wszystkie problemy ubiegłych lat nie mogły się równać z tym, co odczuwa teraz. Jest sam. Samiuteńki.... Przecież On już nie żyje, więc o czym była mowa w tym liście? Są jednością. Dwoma nierozłącznymi połówkami od dnia poczęcia. Bez tej jednej części, ta druga umiera. Niezdolne do funkcjonowania samotnie. Niczym dziecko zagubione we mgle.

Kazałeś mi żyć, jeśli cię kocham, ale to Ty jesteś moim życiem, jak i śmiercią, więc jeśli Ciebie już tutaj nie ma, to mnie też nie ma prawa być. Pamiętasz jak obiecałem Ci, że zawsze będziemy razem? Nic, ani nikt nie ma prawa i mocy, aby nas rozdzielić. Przecież się kochamy....

6 komentarzy:

  1. Ach, popłakałam się. Piękny tekst. Wiesz, często się zastanawiam, co to będzie jak faktycznie któryś z nich umrze pierwszy, bo tak przecież będzie. No, chyba że zginą razem w jakimś wypadku, oczywiście nie życzę im tego. Bo jeśli będą już starzy, zmęczeni, schorowani to może nawet już nie będzie miało takiego znaczenia, ale tego nikt nie wie, a co jeśli coś takiego przytrafi się im w kwiecie wieku? To strasznie, to co jest ich ogromną siłą jest także ich największą słabością. Strasznie mi smutno, kiedy pomyślę sobie o przecież całkiem możliwym scenariuszu ich życia.
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mi miło, że ci się podobało! I w końcu, choć trochę, mogłam się odegrać za twoje opowiadania. :D
      I mnie także zasmuca temat ich śmierci. Bo to, że kiedyś znikną z tego świata, jest oczywiste. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, że mógłby być tylko jeden z nich. Może ich bliźniacza więź jest tak silna, że na drugą stronę przejdą razem? Przynajmniej byłoby wzruszająco... Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że życie ich będzie trzymać jak najdłużej.

      Usuń
  2. Blog został dodany do Katalogu Euforia.
    Pozdrawiam, Białko :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Powiem szczerze, ze trochę trudno mi się tutaj odnaleźć w tym tekście. Z jednej strony pomysł jest bardzo schematyczny - Bill zabija się z miłości do brata i przeczytałam zbyt dużo tekstów, by mnie po prostu to nie nudziło już - pocałunek, list, śmierć i rozpacz Toma - już tego nie kupuję. Z drugiej strony nie jest to źle napisane, list jest ciekawy i miała w sobie sporo emocji, które zostały tutaj ładnie pokazane i nieprzerysowane, jak w przypadku reakcji Toma na cmentarzu.

    I rzeczywiście, bardzo ciekawym mogłoby być ukazanie, jak sobie radzi drugi z bliźniaków po nagłej śmierci swojego brata.
    Idę czytać kolejne miniatury!:)

    Rzan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko że Bill tutaj nie zabił się z miłości, lecz zabrała go choroba. I rzeczywiście, tekst nie jest jakiś oryginalny, też trochę takich czytałam, ale no... Trzeba się szlifować. Bardzo dziękuję za opinię. :)

      Usuń